Go to content

Change the language :

DELIK Przeźmierowo k. Poznania
  1. Home
  2. Świat Kia
  3. EV6 - Nordkapp

EV6 - Nordkapp

Podróż EV bez barier
Warszawa - Nordkapp


"Autem elektrycznym można co najwyżej pojechać do sklepu po zakupy ?"
"Takie samochody nie nadają się na dalsze podróże?"
"Samochody elektryczne nie nadają się do jazdy zimą?"

Udowodnimy, że powyższe stwierdzenia to nieprawda, ponieważ postanowiliśmy wysłać model EV6 w trasę na Przylądek Północny, z którego wyjedzie później w głąb Norwegii! Przed nią 7 000 km przygody i niemal 2 tygodnie elektryzującej wycieczki po Skandynawii i krajach bałtyckich.

Zapraszamy Was na wspólną podróż po malowniczych terenach Europy północnej.

  • EV6


    Samochód wykorzystany w podróży:

    EV6 Plus | AWD | Bateria 77,4 kWh | Moc 325KM


    EV6 to nowoczesny, sportowy crossover. W najdrobniejszych detalach zaprojektowany tak, by osiągnąć niepowtarzalny, futurystyczny styl. Wyposażony w najnowsze technologie i ekologiczne materiały wyznacza nową erę i standardy na nadchodzące lata. Dzięki elektrycznej architekturze 800V daje możliwość naładowania akumulatora od 10 do 80% w ciągu zaledwie 18 minut (100km w 4,5 min.).

  • Jak działa OTA?


    Kto podjął się wyzwania podróży za koło podbiegunowe?

    Daniel wraz z żoną Damaris. Daniel w 2017 roku rozpoczął swoją przygodę z elektromobilnością, kupując pierwszy samochód elektryczny. Od 5 lat prowadzi kanał na YouTube, gdzie przybliża elektromobilność oraz zachęca do przesiadki na samochód elektryczny. Organizuje eventy elektromobilne oraz szkolenia. Często występuję na wydarzeniach związanych z elektromobilnością (np. TEDx), gdzie opowiada o swoich doświadczeniach.

Mapa podróży:

  • Mapa podróży

Dziennik podróży:

Dzień 1
Warszawa -> Ryga (ok. 700 km)


Pierwszy dzień podróży rozpoczęliśmy rano w Warszawie. Naładowaliśmy się do pełna w hubie ładowania Ekoen i ruszyliśmy w kierunku Rygi. Na trasie ładowaliśmy się łącznie 4 razy, z czego najdłuższe ładowanie trwało 25 minut. Postoje na ładowania nie były odczuwalne, dlatego, że auto było gotowe do dalszej podróży szybciej niż my zdążyliśmy skorzystać z toalety, napić się kawy i coś zjeść. Nasza Kia na stacjach Ionity, z których głównie korzystaliśmy na trasie do Łotwy ładuje się z mocą do 230 kW, co oznacza ładowanie od 5 do 80% w 18 minut. Nasze średnie zużycie wynosiło 23 kWh/100 km. Pierwszą noc spędziliśmy w hotelu w centrum Rygi. Kolejne dwie, a może nawet trzy noce pod rząd planujemy już spędzić w samochodzie.

Dzień 2
Ryga -> Tallin (ok. 350 km)


Pojawiły się pierwsze śniegi i przymrozki. Samochód przyjął tyle śniegu, że już ciężko było się go pozbyć na myjni :) Przejechaliśmy od wyjazdu z Warszawy już ponad 1000 km, a najdłuższe ładowanie trwało 28 minut. Spaliśmy pierwszy raz w samochodzie. EV6 pobrała zaledwie 10% baterii przez 6 godzin podtrzymywania temperatury. Nie mieliśmy żadnych problemów z utrzymaniem ciepła wewnątrz - spaliśmy w 24 stopniach, podczas gdy na zewnątrz było -2.

Dzień 3
Tallin -> Jyvaskyla (ok. 350 km + prom)


Wczoraj przeprawiliśmy się promem z Estonii do Finlandii. Od razu poczuliśmy zmianę klimatu. Finlandia przywitała nas temperaturą -7 stopni i w większości nie odśnieżonymi drogami. W Helsinkach wielkie zaspy śniegu i trudności z parkowaniem w związku z tym, są codziennością dla mieszkańców miasta.

Poza 2-godzinną przeprawą promem, zrobiliśmy 350 km i ładowaliśmy się 2 razy, po 37 i 44 minuty. Drugie ładowanie było właściwie tylko na nocleg, bo kolejną noc już spaliśmy w Kia. Idąc spać na zewnątrz było -14 stopni. W samochodzie ustawiliśmy temperaturę 23,5 stopnia. Po doświadczeniu z poprzedniej nocy, kiedy było nam za ciepło, testujemy idealną temperaturę do snu.

Dzień 4
Jivaskyla-Oulu (ok. 300 km)


23,5 stopnie w kabinie samochodu po kolejnej nocy w nim, okazały się temperaturą idealną. Po obudzeniu na zewnątrz było -16 stopni. Samochód zużył ponad 20% baterii przez całą noc.

Tego dnia w drodze wjechaliśmy na zamarznięte jezioro, na którym się w dodatku zakopaliśmy w śniegu. Poczuliśmy prawdziwy dreszczyk emocji. Na szczęście przy użyciu saperki, Kia szybko poradziła sobie z przeszkodą. Na jeziorze spędziliśmy kilka godzin, to niesamowite doświadczenie.

Po całym dniu trzecią już noc z rzędu postawiliśmy na nocleg w samochodzie. Jest nam w nim tak wygodnie, że poza tym, że musimy korzystać z publicznych łazienek, nie jest to w ogóle uciążliwe, a daje ogromne poczucie wolności.

Dzień 5
Oulu - Koivu (ok. 300 km)


Kolejna noc w Kia za nami. Dzięki temu, że szyby w samochodzie są fabrycznie przyciemnione, śpiąc wewnątrz nie przeszkadza nam świecące słońce. Daje to też duże poczucie komfortu, bo nie musimy zasłaniać okien, aby nie było nas widać.

Tego dnia udaliśmy się nad Zatokę Botnicką morza Bałtyckiego i pierwszy raz chodziliśmy po zamarzniętym morzu! Po 3 nocach w samochodzie postanowiliśmy wynająć domek z sauną fińską w Koivu. W Finlandii takie domki to standard. Nie ma co się dziwić przy mrozach tu panujących. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że stoi tam ładowarka o mocy 225 kW. Takie ultraszybkie ładowarki są w Finlandii częstym widokiem i na wielu z nich nie musimy się w ogóle zatrzymywać.

Dzień 6
Koivu - Saariselka (ok. 400 km)


Cudownie było spędzić noc w drewnianym domku z sauną fińską przy zamarzniętej rzece. Podróże są pięknym doświadczeniem. Warto dla nich żyć.

Nasza Kia przyciąga uwagę i co chwilę zauważamy jak ktoś robi jej zdjęcia. Właściciel obiektu, w którym się zatrzymaliśmy także ją uwiecznił, wypytując nas o całą wyprawę.

Z domku udaliśmy do Wioski Świętego Mikołaja oficjalnie przekroczyć koło podbiegunowe. To jest ten moment, kiedy warunki stają się być najbardziej wymagające. Na dalszej trasie w kierunku Saariselki spotkały nas pierwsze zamiecie śnieżne. Zaspy często sięgały wysokości samochodu.

Dzień 7
Saariselka - Nordkapp (ok. 500 km)


Po noclegu w fińskim domku, wróciliśmy do spania w samochodzie. Planujemy spać w Kia kolejne 2-3, a może nawet 4 noce. To byłby nasz rekord w ilości nocy spędzonych w samochodzie pod rząd.

Tego dnia ruszyliśmy już z Saariselki z myślą dojechania pod lub na Nordkapp. Wszystko było zależne od warunków i tego jak długo będzie trwała droga. Na trasie wpadliśmy do śniegu po kolana. Chcieliśmy zrobić sobie zdjęcie przy pięknym domku, który zobaczyliśmy na trasie, ale było tyle śniegu, że nie dało się do niego dojść. Zatrzymaliśmy się dalej przy kolejnym zamarzniętym jeziorze na obiad. Mimo minusowej temperatury w słońcu na zewnątrz było błogo.

Zazwyczaj wykorzystujemy czas na zrobienie posiłków lub zagotowanie wody na herbatę, w międzyczasie ładowania samochodu, ale czasem też zatrzymujemy się w różnych miejscach, by zjeść w okolicznościach natury, które tutaj zapierają dech w piersi. Oddawanie energii przez Kia w podróży jest na wagę złota. Jesteśmy niezależni i możemy podłączyć czajnik czy kuchenkę kiedy i gdzie tylko chcemy.

Wieczorem dojechaliśmy do gminy Nordkapp. Chwilę przed północą po ładowaniu na koniec dnia, które trwało dłużej niż zwykle, ze względu na uszkodzoną ładowarkę 175 kW i korzystaniu z innej ładowarki o mocy 50 kW zdecydowaliśmy, że chcemy dojechać już na Nordkapp, aby spać tam i rano przywitać nowy dzień na najdalej wysuniętym na północ punkcie Europy, na który można dojechać samochodem. Wszystko zależy od tego, czy wszystkie drogi będą otwarte i nie wydarzy się nic, co nas zablokuje…

Dzień 8
Nordkapp - Alta (ok. 300 km)


Dojechaliśmy na Nordkapp! Cóż to była za noc! Ostatnie 30 km do celu towarzyszyła nam zorza polarna i w otaczającym pustkowiu czuliśmy się jak na innej planecie. Zatrzymywaliśmy się, wychodziliśmy robić zdjęcia i podziwiać. W dodatku nie było wietrznie, co w tym miejscu jest rzadkością. Dojechać nocą było najlepszą decyzją.

Po dotarciu, poszliśmy spać nastawiając budzik na wschód słońca. W porze wschodu okazało się być tak pochmurno i ciemno, że aż nie było widać nawet różnicy między lądem a oceanem, przy którym byliśmy. Z nadzieją, że pogoda się poprawi poszliśmy jeszcze na drzemkę, by przeczekać. Niespełna 2 godziny później zaczęło świecić słońce i biegaliśmy już uradowani po północnym krańcu Europy. Nad metalowym globusem, symbolem Nordkappu, pojawiła się tęcza, która jeszcze bardziej umagiczniła ten czas.

Nordkapp to taki ‘koniec świata’, na którym nic nie ma, a czujesz się jakbyś miał wszystko. Na miejscu spotkaliśmy polaków, którzy jechali samochodem spalinowym, tą samą trasą z Polski i wyjechali (uwaga!) dokładnie w ten sam dzień, co my.

Na samym Nordkapp, ku nawet naszemu zaskoczeniu, dostrzegliśmy wallboxy do ładowania EV. Podróże EV są naprawdę bez barier. Kia spisała się celująco. Szczęśliwi z osiągnięcia celu podróży, równie szczęśliwi ruszyliśmy dalej.

W życiu najważniejszy nie jest sam cel, a droga do niego. Naszym kolejnym jest Warszawa, a po drodze jeszcze wiele niesamowitych miejsc, jak na przykład Lofoty, czyli jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie.

Dzień 9
Alta -> Bjerkvik (ok. 500km)


Burza śnieżna, z małymi przebłyskami towarzyszyła nam przez większość drogi kolejnego tego dnia. Te momenty spokoju, stały się szczególnie nocą, jednak kluczowe, ponieważ podczas jednego z nich napotkaliśmy największą zorzę w życiu. Zaczęło się niewinnie, a po chwili objęła praktycznie całe niebo! Oprócz tego chwilę dalej ujrzeliśmy na niebie lecące Starlinki. To była kolejna niesamowita noc, życzymy każdemu w życiu takich jak najwięcej.

Rano w Kia obudziliśmy się przy -15 stopniach. Samochód do utrzymywania temperatury przez całą noc wykorzystał 17% baterii, co odpowiada za 54 km zasięgu. Przez kilka godzin w ciągu dnia pracowaliśmy na stacji, a później udaliśmy się dalej w stronę Lofotów.

Czwartą noc z rzędu postanowiliśmy nocować w samochodzie, to nasz rekord!

Dzień 10
Bjerkvik -> Lofoty (ok. 400km)


4 noclegi w samochodzie pod rząd to nasz rekord! Ciekawe kiedy go pobijemy 🙂 Po kilku dniach bez myjni, udało nam się umyć auto, ale efekt był widoczny tylko przez chwilę. Ledwo ruszyliśmy dalej, a samochód ponownie był pokryty śniegiem i błotem.

Dojeżdżając na jedną ze stacji benzynowych po drodze, pierwszy raz spotkaliśmy się z ładowarką w dawnym miejscu dystrybutora paliwa. Czyż tak to będzie wyglądało w przyszłości?

Na kolejny nocleg wynajęliśmy apartament na Lofotach. Zmiany są czasem potrzebne.

Dzień 11
Lofoty


Dobrze było spać w miejscu z normalną kuchnią i łazienką po 4 dniach bez tego. Mimo, że doświadczyliśmy tej zmiany, stwierdziliśmy, że nam mało i wynajęliśmy jeszcze jeden nocleg na Lofotach, godzinę drogi w ich głąb.

Lofoty to przepiękna kraina, która zachwyca o każdej porze roku, jednak zimowy klimat wygrywa. Cieszyliśmy się, że mogliśmy tego dnia zrobić trochę mniej kilometrów i tylko przemieścić się do innej lokalizacji na nocleg. Poza tym gdyby nie to, na Lofotach za wiele byśmy nie zobaczyli, bo do połowy dnia widoczność była bardzo słaba. Późniejszym popołudniem rozpogodziło się i mogliśmy nacieszyć się bardziej tym miejscem.

Dzień 12
Lofoty - Bodo (ok. 50 km + prom)


Nadszedł dzień opuszczenia Lofotów. Jak dobrze, że będąc jeszcze w apartamencie mogliśmy włączyć sobie ogrzewanie w samochodzie z aplikacji Kia Connect i wejść do już ciepłego EV6. Możliwości korzystania z takich udogodnień sprawiają, że dzień staje się jeszcze lepszy.

Najbliższy prom mieliśmy dopiero wieczorem. Postanowiliśmy zatem wykorzystując czas pojechać do A, wyjątkowej wioski jak z bajki, na końcu świata. A jest ostatnią literą alfabetu norweskiego i jest też ostatnią miejscowością na Lofotach.

Będąc w drodze powrotnej pod Reinebringen zrobiliśmy sobie obiad z magicznym widokiem. Gniazdo 230V w samochodzie, to kolejny must have po aplikacji. Do tego w Kia EV6 możemy wybrać sobie korzystanie z niego wewnątrz i na zewnątrz auta. Wewnątrz samochodu gniazdo znajduje się pod tylną kanapą, a na zewnątrz w porcie ładowania, korzystając z adaptera V2L. Mało tego, gniazdo może oddawać na tyle energii, tj. ponad 3 kW, że zasilić moglibyśmy nawet inny samochód elektryczny!

Późnym wieczorem w miejscowości Moskenes wjechaliśmy na prom, by po 4 godzinnym rejsie znaleźć się w Bodo. Do tej pory na całej trasie od wyjazdu z Polski, przez Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię, ładowaliśmy się łącznie 33 razy.

Szczegółowe informacje już wkrótce, poznacie z podsumowania wyprawy na blogu motoryzacyjnym Kiawiarnia .

Dzień 13
Bodo - Oslo (ok. 1300 km)


Na nocnym promie udało nam się na szczęście chwilę zdrzemnąć, bo po dopłynięciu do lądu o 1 w nocy, ruszyliśmy od razu dalej w drogę. Nocna jazda też ma w sobie coś klimatycznego, szczególnie z nastrojowym oświetleniem wnętrza Kia.

Tego dnia poza wspomnianym krótkim śnie na statkowych krzesłach, nie nocowaliśmy nigdzie w ogóle. Przejeżdżając fragmentem Trasy Atlantyckiej, wieczorem dojechaliśmy za Oslo, pokonując prawie 1300 km. Tego dnia doświadczyliśmy rekordowo niskiej temperatury tej podróży -> -24°C!

Przy takiej pogodzie bardzo przydawały się manetki przy kierownicy, dzięki którym można regulować poziom rekuperacji, czyli hamowania silnikami. Przy bardzo śliskiej nawierzchni, warto włączyć tryb Snow, który w znacznym stopniu ogranicza hamowanie silnikami, żeby przy odpuszczeniu pedału funkcyjnego samochód nie wpadł w poślizg.

Ten fragment trasy wyprawy na raz, zrobiliśmy najdłuższy. Z jednej strony już był czas na to, a z drugiej pokazanie, że to co w elektromobilności często wydaje się niemożliwe, jest jak najbardziej realne. Postojów na trasie liczącej 1300 km, mieliśmy 8. Najkrótszy wyniósł 15 minut, a najdłuższy 52 minuty. Co przelicza się na średni czas ładowania - niecałe 33 minuty. Łącznie samochód ładował się 4 godz. 38 min., ale gwarantujemy, że można by to jeszcze bez problemu skrócić, jednakże potrzebowaliśmy też w spokoju napić się kawy czy zjeść obiad poza jazdą (skąd np. pojawił się ten najdłuższy czas - 52 minuty).

Zmęczeni po całej dwutygodniowej wyprawie, robiąc na raz 1300 km praktycznie bez snu, jadąc nadal w ciężkich zimowych warunkach, z temperaturą między -9°C a -24°C, nawet bez ładowania, nie bylibyśmy w stanie przejechać drogi z krótszymi przerwami.

Dzień 14
Oslo - Karlskrony (ok. 600 km + prom)


Po nocy w Oslo, ruszyliśmy od razu dalej w drogę. Kierowaliśmy się na prom do Karlskrony w Szwecji. W końcu mogliśmy pojechać trochę szybciej autostradą, po dużych ograniczeniach prędkości na naszej trasie w Norwegii. Do pokonania mieliśmy tego dnia 600 km. Jazda po autostradzie, jest szybka, ale to zupełnie inny rodzaj drogi. Nie doświadcza się, a bardziej przeskakuje z punktu a do b.

Tego dnia udało nam się osiągnąć maksymalną moc ładowania 239 kW, a to wszystko za sprawą podgrzewania bakterii. Po ustawieniu w EV6 celu w nawigacji, samochód proponuje nam po drodze stacje do ładowania. Kilkadziesiąt kilometrów przed stacją ładowania, samochód sam zaczyna podgrzewanie baterii, aby zoptymalizować czas ładowania i skrócić go do 18 minut.

Sprawnie dojechaliśmy do promu. Kupując bilet, po raz kolejny mieliśmy do zaznaczenia opcję, że podróżujemy samochodem elektrycznym, jednak w rzeczywistości podróż niczym się nie różni i jesteśmy traktowani, jak inne samochody spalinowe.

Przed nami 12 godzinny rejs do Gdyni.

Dzień 15
Gdynia - Warszawa (ok. 400 km)


Gdy o 6:30 kapitan statku poinformował nas, że dopływamy do portu w Gdyni, Daniel włączył ogrzewanie samochodu w aplikacji Kia Connect. W Polsce także było zimno, więc bardzo się to przydało.

Wyruszyliśmy z Gdyni pokonując ostatnie kilometry podróży do Warszawy. Na trasie Trójmiasto-Warszawa mieliśmy ponad 10 stacji ładowania o mocy powyżej 100 kW. Ładowania odbyły się bez żadnych zakłóceń - szybko i sprawnie. Po ostatnich 400 km powitaliśmy Warszawę. Cieszyliśmy się z powrotu i smuciliśmy zarazem, z końca naszej wyprawy. Cóż to była za niesamowita przygoda!

Łącznie zrobiliśmy 6347 przepięknych elektrycznych kilometrów. Kia EV6 spisała się świetnie, ale na dokładne podsumowanie całej podróży, zapraszamy Was już niedługo na bloga motoryzacyjnego Kiawiarnia.

Tymczasem z całego serca zachęcamy Was również do odbywania podobnych wycieczek - takich u boku zorzy polarnej nie zapomina się do końca życia!

Zachęcamy do polubienia kanałów społecznościowych Kia Polska: